poniedziałek, 8 stycznia 2007

Nahacz sobie.

" - Ale sie kurwa najebałem tym bakaniem. Jedziemy, Andrew, mam nadzieje, że nie jesteś w takim stanie pojmowania świata przedstawionego jak ja, bo jak tak, to się, kurwa, na pewno zabijemy, a stosunek podmiotu lirycznego do wspomnianego, kurwa jego mać, świata przedstawionego jest ambiwalentny. "

Pierwsze co mnie tknęło podczas czytania książki Nahacza była tak naprawdę opinia Stasiuka o prozie Mirka. Ujął w słowa coś o czym dawno już myślałam, co kojarzyło mi się do tej pory z Dzido i Masłowską. Styl Nahacza to proza dyktowana, pozornie nieskładne myśli, które jednak łączą się w całkiem logiczną całość. Chaos, który panuje w książce "Osiem cztery" jest dla naszego pokolenia bardzo swojski.

Przychodzi mi na myśl pewna zaobserwowana tendencja. Widzę, że wokół mnie coraz mniej jest osobowości konkretnych, usystematyzowanych. Każdy jest kimś po trochu i każdy po trochu coś robi. Nie ma wokół mnie wielkich pasjonatów, a więc nie ma też konkretów. Można to zauważyć podczas pisania CV. Wszystko z innej bajki, więc brak spójników, czegoś, co jest zawsze. Obwiniam za to czasy, ale może sami nie jesteśmy wystarczająco silni, by nie poddać się nurtowi.

Piszę to dlatego, że znajduję namiastkę siebie i swoich rówieśników w "Osiem cztery". Wszyscy są w gruncie rzeczy 'ogarnięci', ale brak im pomysłu. Tu trochę zagrzybią, tam spalą blanta, pójdą na imprezę, by nic z niej nie pamiętać. Nie chcą zrezygnować ze szkoły, z tradycjonalizmu, przynajmniej tego najbardziej widocznego, bo jest im wygodnie na pozycjach nieco wycofanych.

Każdy z bohaterów jest wrażliwy i wie mniej więcej, jakie są koleje losu, że za kilka lat nastąpi faza stabilizacji. Nie wydają się być typami wiecznych studentów, czy kawalerów, mimo wszystko jednak są trochę zagubieni.

My wszyscy jesteśmy trochę zagubieni.

Wchodząc na stronę Mirka naszło mnie pytanie, co jego mama na to opowiadanie . Postarałam się sama sobie odpowiedzieć, co ja jako matka na to. Na początku oczywistą reakcją wydał mi się szok, ale potem pomyślałam, że chyba klucz polega na tym, by być mądrym rodzicem, a nie szufladkującym. A mądry rodzic w moim mniemaniu spojrzałby na to w ten sposób: mój syn pracuje, pisze, nie jest na detoksie, poza tym zawarł w tej książce cholernie dużo bystrych obserwacji i w gruncie rzeczy, mimo, że całość jest w większości narkotyczną wizją, główny bohater jest mądrym człowiekiem, może niezbyt rozsądnym, ale mądrym, jeśli taki jest mój syn- jest w porządku.

Boże, żebym ja była kiedyś mądrym rodzicem, o to tak trudno.